niedziela, 22 lutego 2015

ROZDZIAŁ TRZECI


- Witam panią, chcielibyśmy odwiedzić pani męża – ni stąd ni zowąd w mieszkaniu Megan pojawiło się dwóch mężczyzn, który choć w minimalny sposób nie przypominali nikogo znajomego.
- To jakaś pomyłka, nie mam męża – próbowała zamknąć drzwi, lecz brunet był przebieglejszy. Zanim ona zdążyła je zamknąć wcisnął pomiędzy ich framugę stopę.
- Chcieliśmy tylko zrobić niespodziankę Justinowi – zadrżała. Nie lubiła poruszać tego tematu, była jeszcze za słaba. – On lada moment wróci – dodał.
- Nikt tutaj nie wróci, Justin nie żyje – przechodząc jej to przez gardło czuła jakby właśnie została pocięta na strzępki. Nie chciała dłużej odgrywać tej scenki dlatego też zamknęła drzwi przed ich nosem. Odeszli. A właściwie ona tylko tak myślała.
Gdy tylko zrobiła parę kroków w stronę kuchni poczuła silne dłonie oplatające jej talię. Zaskoczona niewiedzą któż to może być próbowała odwrócić się, lecz na darmo. Do nosa dziewczyny przyłożono chusteczkę po której mimowolnie miała stracić przytomność.



Jej powieki były na tyle ciężkie jakby ważyły co najmniej z tonę. Nawet nie drgnęły. Za wszelką cenę próbowała rozeznać się po pomieszczeniu, lecz zwykła nicość. Zorientowała się wyłącznie, że jej dłonie uciska mocny węzeł, a sznur unieruchomił ją do poręczy łóżka.
Sypialna na pewno nie należała do niej. Tutaj panował chaos, kurz i nieprzyjemny zapach.
Oczywiście próbowała sobie przypomnieć co tak naprawdę się stało, ale na marne. Czuła się jakby ktoś wymazał z jej pamięci przynajmniej ostatnie kilka dni. Musiał zrobić to z premedytacją, bo ona rzeczywiście nie mogła przypomnieć sobie niczego szczególnego.  
Drzwi z impetem się nagle otworzyły. Któż w nich stanął? Nie wiedziała.
Chociaż…
Wiem.
Spotkali się jak była na spacerze z Roco. Miała rację, że jest za bardzo uprzejmy. Wiedziała, że nie należy ufać takim ludziom, lecz, aby się o tym przekonać musiała trafić, aż tutaj? Za jakie grzechy.
Melancholijnej depresji i tak była blisko. To zaledwie kilka kroczków w przód, aby jej stan się pogorszył. Nigdy nie potrafiła wytrzymać napięcia.
- Nie wiem jak odpłacisz się za nocleg – spiorunowała go wzrokiem. A to prosiła się o to? – Przespałaś już u nas trzy nocki to majątek jak na nasze usługi – nabrała powietrza do płuc. Nie mogła zrozumieć w jakim celu tutaj jest. Dlaczego właśnie to ona trafiła do tej paskudnej nory.
- Nie prosiłam się o taki hotel – splunęła próbując rozluźnić sznur.
- Jeśli będziesz współpracować i nie robić problemów wyjdziesz z tego cała – no tak, nie przetrzymywali by jej tutaj, gdyby niczego nie chcieli. To takie amatorskie jak załatwiają lewe interesy kosztem niewinnej osoby.
- Tylko wydaje mi się, że wzięliście nie tę dziewczynę co trzeba. Nic nie mam.
- Ty może nie, ale Twój ukochany tak.
- W czym miała by pomóc Wam zmarła osoba? – dreszcz na jej ciele zawirował. Nie przywykła jeszcze do śmierci Justina, ale oczywiście musiała postawić sprawę jasno.
Szyderczy śmiech wypełnił jej uszy. Uniosła wzrok na lichego bruneta z nutką kpiny.
- Co chcesz zdziałać taką postawą? Uśmiercasz własnego narzeczonego? – nie odezwała się. Stwierdziła, że nie warto. 
- Odpowiadaj suko – zepchnął ją z łóżka. Zamgliło się jej przed oczami, gdy uderzyła o zimną posadzkę. Była roztrzęsiona. Co takiego powiedziała złego? To prawda, którą przyswoić jej nie łatwo.
- Będziesz milczeć? – kopnął ją w brzuch, lecz ona nawet nie mogła zwinąć się w kłębek. Jej dłonie przywiązane do cholernej poręczy łóżka uniemożliwiały jakikolwiek ruch. – Zacznij mówić, bo moja cierpliwość się skończy. Była przestraszona. Jakim mógłbyć potworem i do czego się posunąć?
- Posłuchaj – kucnął przy niej – gdy nie weźmiesz się w garść zamienię Ci chwilę tutaj w piekło – chwycił za jej podbródek, by spojrzała w jego oczy. Dostrzegła w nich tylko zawiść. Był nie przewidywalny, lecz ona nawet bała się cokolwiek powiedzieć. 
Znów ją kopnął. Tym razem mocniej. Zakrztusiła się. Nie mogła pojąć dlaczego właśnie jej przydarzył się taki los. W czym zawiniła?
- Błagam przestań – wykrztusiła.
- Przestać? To dopiero początek. – jednym gestem rozwiązał jej obolałe dłonie. Mogła wyswobodzić się z uścisku. Z zimnej podłogi podniósł ją migiem. Znów rzucił o łóżko. Bała się, a gdy On próbował rozpiąć jej guzik od spodni zamarła. Tak już skończyć na pewno nie chciała. Nie tutaj, nie w takich okolicznościach, a już na pewno nie z nim. Dławiła się łzami. Błagała, szlochała, lecz do niego nie docierało nic. Mimo, że się opierała mężczyzna był silniejszy. To przecież logiczne.
- Zostaw ją – drzwi znów się otworzyły. Pojawił się w nich kolejny mężczyzna, tym razem blondyn. Wymienili się szybkim spojrzeniem. – Zostaw nas samych Tom – brunet jakby był wystraszony. Migiem opuścił pomieszczenie, a ja przyglądałam się mężczyźnie, który dopiero co tutaj wszedł.
- Nie chcę zrobić Ci krzywdy – nie ufała mu. Po tym co wydarzyło się przed chwilą wolała trzymać go na dystans. Nie wierzyła w jego słowa. Nie wierzyła już w nic.
- Czemu mnie tutaj przetrzymujecie?
- Na wyjaśnienia przyjdzie pora, powinnaś lepiej coś zjeść. – z plecaka, z którym tutaj przyszedł wyciągnął kanapki wraz z napojem. Nie odmówiła. Była tak głodna, że nawet nie podejrzewała, że mógł coś do nich dosypać.
- Jestem Mark – odezwał się po dłuższej ciszy. – bardzo dobrze znam Twojego chłopaka.
- A więc dlaczego tutaj jestem? – przełykałam ostatnie kęsy mając nadzieję, że cokolwiek mi powie.
- Nie nadużywaj mojej gościnności. – poderwał się. Obaj byli porywczy, a ja chciałam tylko dowiedzieć się czym sobie zasłużyłam na pobyt w tej klitce.
- Czego tak właściwie chcecie ode mnie? – podniosła się z łóżka. Nie mogła dalej tutaj być. Musiała wrócić i powiedzieć rodzicom, że nic jej nie jest.
- Wróć na łóżko, natychmiast- podniósł głos. Nie próbowała nawet się przeciwstawiać. Postąpiła jak kazał, by ten ponownie ją przywiązał. Była wyczerpana. Ten sznur naprawdę wbijał się doszczętnie w jej skórę.
- Możesz chociaż trochę poluźnić? To boli.. – jego przenikliwy wzrok zniesmaczył ją – Przepraszam, już nic nie musisz, tak jest znakomicie. – Zaśmiał się. Nabrała powietrza do płuc, aczkolwiek On zrobił to o co prosiła. Poluźnił węzeł. Była zdezorientowana, aczkolwiek skinęła głową na znak podziękowań.
Mężczyzna zbierał się do wyjścia.
- Idziesz już? – nie chciała, aby wracał tutaj Tom. Wolała już, aby to On był tutaj. Nie był natarczywy, ani nabuzowany energią. Przynajmniej nie zrobił jej krzywdy.
- Chcesz bym został? – skinęła głową.  – Nie obawiasz się? Nie chcesz odpocząć?
- Nie chcę, aby wrócił tutaj Twój kumpel. – na jego usta wkradł się uśmiech. Byłam zaskoczona. Po raz pierwszy uśmiechnął się w mym towarzystwie.
- Zaraz do Ciebie wrócę słonko – przeszył ciało dreszcz. Nie chciała, aby ją tak nazywał. Należała przecież tylko do Justina chociażby miała już nigdy go nie zobaczyć.
Minuty leciało, a gdy tylko podłoga za drzwiami skrzypiała obawiała się, że zaraz wejdzie tutaj Tom. Nie chciała powtórki z rozrywki. Obawiała się do czego może się posunąć. Przecież mógł wszystko. Była tylko szarym pionkiem w tej grze. Nie była warta nic.
Odetchnęła w końcu z ulgą, gdy do pokoju wszedł nie kto inny jak Mark.
- Powiesz mi coś – rozpoczął ich monolog. Była nadal zdezorientowana. – Uśmiercić własnego faceta?
To takie dziwne? On rzeczywiście nie żyję, dlatego też nie rozumiem ich zdziwienia.
- Nie musiałam tego robić. On zginął. – znów po raz kolejny ją wyśmiano. Czy oni naprawdę są na tyle głupi, by nie pojąć sytuacji?
- Głupiaś? Widzieliśmy go jeszcze wczoraj. – że co proszę? Kto tutaj oszukiwał? Ja, oni, czy szeregowy. Nie mogłam przyswoić tego co do mnie mówił.
- Nie to nie może być prawda. Przecież wysłano mi jego akt zgonu.
- Kurwa – kopnął w kartony – próbowałem być dla Ciebie miły, a Ty wkręcasz mnie w jakieś bajeczki? Na chuj Ci to – przyglądał się jej bacznie. Musiała mu to udowodnić. Nawet wiedziała jak.
- Gdy mnie rozwiążesz udowodnię Ci
- Niby jak? – splunął – Nie rozwiążę Cię, wkurwiłaś mnie.
- W tylnej kieszeni spodni mam ten akt, wyciągnij – uniosła się delikatnie z jednej strony zaciskając mocno wargi. Nie chciałaby ktokolwiek jej dotykał, ale czy miała wyjście? Nie chciała skończyć w dole.
- To ściema. Nie zaczynaj z nami pogrywać. – przewróciła oczami.
- Ale niby kiedy miałabym to spisać? Nawet nie wiedziałam, że ktoś mnie porwie. Przecież jako porywacz powinieneś być choć odrobinę bystry – zawahała się – a na dodatek na papierku jest pieczątka wojska. – nie mogła zrozumieć dlaczego sądzili, że kłamie. Niby po co miałaby to robić?
Drzwi się zatrzasnęły. Znów została sama, lecz tym razem bała się jeszcze bardziej. Co mogli jeszcze wymyślić? Nawet nie chciała myśleć.

- Masz zdanie do zrobienia mała – nagle wparowała ich trojka. Tom, Mark i .. Właśnie. Nie miała pojęcia kim był. Bardziej zwróciła uwagę na to co mówił jeden z nich.
- Co w ogolę za pewność, że zrobię? – wycedziła.
- Nie masz wyjścia, jeśli nie chcesz skończyć 3 metry pod ziemią – Tom mimowolnie spiorunował ją wzorkiem.
- Co takiego mam zrobić?
- A widzisz nie można było tak od razu królewno? – wybuchnął nagle ten trzeci. Zlała go, po prostu przyglądała się Mark’owi. Myślała, że zareaguję jakoś, lecz tym razem był po ich stronie.
- Zadzwonisz do swojego kochasia i umówisz się z nim – w końcu odezwał się blondasek. Westchnęła. Niby dlaczego miała to robić? Nie miała pewności już czy Justin żyje czy nie. Była skołowana.
- Skąd pewność, że on żyje?
- Gdy spróbujesz to sama się przekonasz – bezczelny. Nie była pewna słów, ani czynów.
- Ale czemu mam się niby z nim spotkać?
- Myśleliśmy, że się za nim stęskniłaś – wyszczerzył się Tom. Miałam ochotę mu przywalić. Naprawdę strasznie mnie irytował.  – Po prostu chcemy z nim zamienić kilka słów – nie mogła na to pozwolić. Co jeśli zrobią mu krzywdę? Nie mogła go wystawić na taką konfrontację.
- Ale nic mu się nie stanie? – wyśmiali ją znów. Co takiego powiedziała? Po prostu się martwiła.
- Odpocznij, jutro wykonasz polecenie – jak na zawołanie wybiegli zaraz za blondynem. Miałam się zgodzić? Ale dlaczego? Nie mogłam. Nie dam rady.

 Sen zmorzył ją w dość szybkim czasie, a z samego rana już została wybudzona przez Mark’a. Przyniósł jej śniadanie i spędził z nią cały poranek. To On tylko zadawał pytania. Ona grzecznie odpowiadała. Nie miała chęci, ani nastroju by znów siać zamęt. Wolała mieć już wszystko za sobą i by w końcu ten koszmar się już skończył. Chciała by znów było jak dawniej. Ona, On i cudowne chwile spędzone na zabawie z Roco. Stęskniła się za nim. Chciałaby chociaż, żeby On tutaj był z nią. Tak bardzo chciałaby wszystkiego, ale na razie co ma to obskurny pokój, trzech desperatów i mnóstwo zmartwień.



- Bez żadnych numerów zrozumiałaś? – z impetem pociągnął ją za końcówki włosów. Nie umiała wystawić ukochanego. Choć nadal nie wierzyła w to, że żyje to nie umiała. Wolała by nadal przetrzymywali ją samą niż miało by stać się coś najważniejszej dla niej osobie. Przecież nie mogła na to pozwolić.
- Słucham?
- Justin.. – głos zupełnie jej się załamał. Nie potrafiła wydusić ani jednego słówka, a Tom stał nad nią i groził nożem. Nie wiedziała co wybrać. Łzy cisnęły się do oczu. – Spotkajmy się o 20 na rogu La Brea Avenue. – telefon Megan natychmiast wyrwano. Nie było dane powiedzieć więcej. Nie mogła nic, choć tak bardzo się o niego martwiła. Wystawiła go. Wystawiła najbliższą osobę na pastwę losu. Jak mogła? Czyżby właśnie zgubiła kurs drogi tej miłości?
- Zadowolony? – warknęła nie świadom swego czynu. Mimowolnie została zgnębiona przez zdzielenie w policzek.
- Nabierz szacunku.
- Tom – krzyknął Mark – Nie waż się więcej podnosić na niej ręki. Nie jest niczemu winna. – w co On się bawił? Próbował odgrywać dobrego? Gdyby nim był już dawno by mnie wypuścił.


Gdy wysiadła z czarnej furgonetki nogi zaprowadziły ją w miejsce gdzie miała spotkać się z mężczyzną, którego tak bardzo kochała, a który przecież miał umrzeć. Nie pojmowała zupełnie niczego. Szła z nadzieją, że to sen z którego zaraz się wybudzi.
Ciało jej zesztywniało. On żyje? Co z aktem zgonu, który jej przysłali? Oszukali ją? To tylko durny żart? Wcale się im nie udał. Dwa miesiące spędziła opłakując jego śmierć, a nawet pochowała zmasakrowane ciało swego ukochanego.. Co jest grane?
- Megan kochanie – rzucił się wręcz na nią. Przytulał ją tak mocno martwiąc się, że zaraz znów mu ucieknie. – Nic Ci nie jest? Nie zrobił nikt Ci krzywdy? Gdzie się podziewałaś?
- Justin – wychrypiała nie mogąc nadal uwierzyć we wszystko.
- Ćss chodź kochanie, wróćmy do domu, gdzie wszystko mi opowiesz – odsunęła się od niego. Zauważył, że coś jest nie tak, aczkolwiek ona nie mogła nic zrobić. – Skarbie co się dzieje?
- To pułapka, uciekaj proszę – wycedziła przez zęby nie mogąc opanować łez. Justin był nie ugięty. Nie mógł uwierzyć w jej słowa, ale też nie mógł zrozumieć co tak właściwie się dzieje.
- Megan nic Ci nie grozi – przytulił ją. Przy nim przecież była bezpieczna, nikt nie mógł zrobić jej krzywdy. Żaden głupiec by się nie ośmielił. Trzymał jej kruche ciało w swych objęciach na ustach składając krótkie pocałunki. Był szczęśliwy, że nic jej nie jest.
- Justin proszę uciekaj, nie żartuje – przełykała z trudem ślinę. Do niego nadal nic nie dochodziło. Czuł się pewien, aczkolwiek trzech głupców znalazło się na zrujnowanie ich życia.
- Jakie to słodkie – roześmiał się Tom. Megan już wiedziała, że nie szykuje się nic dobrego. Obawiała się najgorszego, lecz nadal miała nadzieję, że Justin nie pozwoli jej ponownie zabrać. – Ale dosyć  tych czułości, zabierz ją Dave – jad w końcu z niego zaczął wypływać.  


~♦~

CZYTASZ - SKOMENTUJ

4 komentarze:

  1. O Bosh! Zajebiste, pisz i nie przestawaj *-* zakochałam się w twoim blogu ^.^ Porwanie ? Co teraz będzie z Megan ? Przecież ona go ostrzegła ... Ehh :/ Pozdrawiam i weny życzę ;* Kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Najndkajshdkjasbekwbqkqh! *.*
    Ej, ale mam nadzieję, że Justinowi nie zrobią nic złego, prawda? Coś czuję, że ta dwójka będzie od siebie odseparowana na długi czas. Będą myśleć, że oboje nie żyją, a na końcu się spotkają i będzie super mega wystrzałowo, haha!

    Kocham. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest świetne, jak to wszystko opisujesz.
    Mam nadzieje, ze nie stanie sie nic Meg ani Justin'owi.
    Mam nadzieję, że wszystko skończy sie dobrze.
    Boże,pisz szybki, bo chyba umrę z ciekawości. :)

    Pozdrawiam,
    Karolina (Bloblo)

    OdpowiedzUsuń
  4. [Przepraszam za SPAM]
    Zagłosowałabyś na mnie w konkursie ? Piszesz Autor: Klaudia Boo nr 24 >> http://violetta2polska.blogspot.de/2015/02/konkurs-fioletowy-szkic-zmiany-w.html#comment-form nie można dawać kom z Anonima... Dla mnie to bardzo ważne ;\ Dziękuję x

    OdpowiedzUsuń