poniedziałek, 9 marca 2015

ROZDZIAŁ SZÓSTY

       Czytasz - Skomentuj !! 


        Zdruzgotany oddajesz strzał w tarcze namiętności. Stoisz z bronią w dłoni na strzelnicy marzeń, by uwarunkować miłość, która w promieniu kilku metrów gaśnie. Zaintrygowany zdolnością zmysłów pogłębiasz swe nadzieję rosnące w siłę bezpodstawną. Po prostu nie potrafisz pogodzić się z realiami, które wyniszczają Cię od środka. Zguba, której szukasz onieśmiela Twój plan działania. Rzeczywistość w której się pogłębiasz przyćmiewa Cię. Wywołuje wiele krzywd, a jej słowa o zapomnieniu przywołują masę bólu.
    W głowie analizujesz tylko słowa „kto mówi?”, które tak bardzo wyrządziły Ci wstręt. Jak mogłeś pozwolić na niedosyt w tej historii. Wywołałeś nie tylko ból swej osobie, ale i jej. Największą krzywdą jaką mogłeś jej wyrządzić to zostawienie jej tu samą. Byłeś tak nieodpowiedzialny, że dziś przeżywa ból psychiczny jak i fizyczny wyłącznie przez Ciebie.
    Było mu ogromnie żal, że jego kobieta zareagowała tak na rozmowę telefoniczną. Nie mógł przyswoić faktu jak mogło być to możliwe.  
Nie pamiętała go. Nie pamiętała..
- Musimy wymyślić coś naprawdę porządnego. – wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie mogli ryzykować. Ten plan musiał być tak doskonały jak ucieczka Megan. Musieli się przyłożyć.
- Spisałem już wszystko – odezwał się jego dowódca – Masz dokładne rysopisy naszego wojska. Każdą mapę, każdy słaby punkt. Musisz tylko przeanalizować dobitnie to jak przebiegnie wasze spotkanie. – przechwycił dokumenty – On nie może domyślić się, że to wszystko to bujda. Że to sfałszowaliśmy – dodał po chwili. Chłopak był mu wdzięczny. Naprawdę wdzięczny. Nikt nie zrobił tyle dla niego co Piter. Zawsze mógł na niego liczyć.
- Oby tylko to się udało, bo inaczej dłużej nie wytrzymam – wychrypiał na ostatnim tchu. Był już zmęczony wszelką gonitwą. Chciał już tulić w ramionach swój cały świat. Chciałby, aby ona już była przy nim.


*

    - Rychło w czas obudziłeś się Bieber – wysyczał przez zęby. Szatyn olał docinki. Chciał jak najszybciej odzyskać swoją królewnę.
- Możemy przejść już do rzeczy? – nabrał powietrza do płuc mając nadzieję, że cały plan wypali. – Tu masz to co chciałeś – rzucił kopertą na stolik Marka. Był przygotowany na to, że jeszcze dziś wyjdzie stąd z Megan. Nie chciał już przysparzać więcej bólu swej kobiecie.
  Bacznie obserwował Justina i zapiski w kopercie. Analizował każdą mapę i stanowisko. Żołnierz miał  tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
- Masz czego chciałeś, a więc teraz chcę moją Megan – zmęczony całą sytuacją podniósł się z fotela. Chciał mieć to już za sobą.
- Ty naprawdę myślisz, że jestem taki głupi? – spojrzał na niego zza papierów – najpierw muszę sprawdzić czy nie oszukujesz mnie.
- W czym miałbym Cię oszukać?
- Może to sfałszowałeś – zmierzył go wzrokiem. Przez myśl przeszło mu wiele niewiadomych, lecz próbował grać na zwłokę. Nie mógł pozwolić, aby Ona została tutaj jeszcze dłużej.
- Myślisz, że był bym na to gotów? Robię wszystko, aby mieć z powrotem przy swym boku kochaną kobietę, nic poza tym.
- Jakież to słodkie – zaśmiał mu się prosto w twarz. Szatyn miał ochotę mu przywalić, lecz nie chciał ryzykować krzywdy na Megan. Musiał grać czysto i zachować zimną krew. Mark nie mógł domyślić się niczego. To Justin miał rozkładać karty.
- Słodkie czy nie słodkie chce zobaczyć Megan – podirytowany krzyknął. Był naprawdę zniesmaczony całą sytuacją. Mark go irytował.
   

    - To nie polega na tym, że zapomniałam. Mam zarysy pamięci – nabrała wiele powietrza do płuc, aby być zdolna kontynuować – Pogłębiam swoją nić wspomnień. To nie tak, że wszystko prysło, a ja zapomniałam. Pamiętam o Justinie, o rodzicach ale prochy ewidentnie wyżarły mi głębsze zapotrzebowanie przeszłości. – westchnęła skołowana. Taka była prawda. Wiele próbowała sobie przypomnieć, ale narkotyk ją osłabiał. Osłabił silną wolę i chęci do życia. Ogłuszał i wszystko kojarzyłam jak przez mgłę. 
- Musisz to odstawić.
- Nie wiem czy potrafię. Przez te trzy miesiące dużo się wydarzyło – napawała się powietrzem.
Było jej duszno poruszać błahe i lekkie w uczuciach wydarzenia. Elizabeth może nie zupełnie była jej obca, aczkolwiek trudno było cokolwiek przyswoić. Trudno miała rozgryźć przeszłość. Wspomnienia, które próbowała sobie przyswoić sprawiały ból. Nie potrafiła momentami odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Dławiła się uczuciem wspomnień i prosiła o jakąkolwiek namiastkę z przeszłości.
    Zdruzgotana przyswojeniem swej codzienności próbowała odgadnąć bieg zdarzeń. Pigułki ją po prostu oszałamiały. Jakby próbowały skupić się na tym co miało wydarzyć się dziś. Zamazywały melancholię z przed ostatnich miesięcy.
    W końcu zamknięta i odizolowana od społeczeństwa nie miała wielkiego pola do popisu. Zadowolić się musiała tym czym ma. Może nie łatwo było przetrwać w tym bycie, ale była do tego zmuszona. Każdy wymierzony policzek, cios i strzał ukucia był wymierzony z premedytacją przez osoby mi zupełnie obce.
- Nie możesz przecież się poddać, Justin czeka na Ciebie z utęsknieniem. Musisz zaprzestać takiego życia. – Elizabeth przyglądała się Megan jakby co najmniej pouczała kogoś młodszego od siebie – Musisz obudzić się z transu niepowodzeń. Ten biały proszek Ci nie pomoże, uwierz.
- On mnie odpręża. Sprawia, że zapominam o codzienności i.. – nie dane było dziewczynie dokończyć.
- I zapominasz przy tym o ukochanym i rzeczywistości, w której powinnaś uczestniczyć – nerwowo poruszała się po pomieszczeniu. Blondynka starała się analizować każdy zarys tej szklanej wypowiedzi. Rozumiała, że to wpływa na jej niekorzyść, lecz bała się. Bała zaprzestać wszelkiego gówna, aby nie doprowadzić się do gorszego stanu psychicznego. Odpuściła niektóre kwestie i to tyle.
 -Myślisz, że jest mi łatwo? – spojrzała na nią – to śmieszne, że nie pamiętam nawet jaki głos miał mój mężczyzna, jakich perfum używał, a przez mgłę pamiętam jak wyglądał – uderzyła delikatnie nogą o poręcz łóżka. Była naprawdę ofiarą. Nie pamiętać banalnej rzeczy z podstawowego związku?
- Mam dzień, gdy odłączałam się i nie pamiętam nic. W dniu, gdy się tutaj pojawiłaś miałam totalną zawieszkę, odcięcie od świata i nie przyswajałam żadnych doznań. – dodała.
    Prawda była taka, że jednego dnia nabierała sił, aby uciec stąd do Justina, którego wie, że kocham, a drugiego wszystko było jej obojętne i nawet nie wie, że ma narzeczonego.
Zaburzenia jej psychiki były maksymalne. Odstawianie i przywoływanie narkotyków było tym wywołane. Nigdy nie miała do czynienia z narkotykami. Zazwyczaj trzymała się od tego z daleka, więc skutki uboczne w dzisiejszym trybie zajęć to coś normalnego.
    Choćby chciała wierzyć, że wszystko się uda to nagle pojawiają się oni i faszerują ją tym świństwem. Miał naprawdę już przesyt i dość, ale gdy nie wzięła w odpowiednim czasie odpowiedniej dawki w głowie krwawe myśli się załączają. Ma ochotę wtedy zrobić sobie cokolwiek, aby nie wybudzić się już kolejnego dnia.
- Wiele musiałaś tutaj przejść – odezwała się po dłuższej ciszy. To prawda. Nie było lekko ani słodko. Tylko Megan jedyna wie ile przeżyła w tym obskurnym pomieszczeniu.
- Luksusowych wakacji tutaj nie miałam. – na samą myśl przeszedł po ciele dziewczyny nieprzyjemny dreszcz.
- I ta szrama na ramieniu to przez nich? – ponownie ją o to spytała. Wcześniej nie raczyła odpowiedzieć, lecz teraz nabierając ogrom powietrza do płuc, Megan skinęłam głową na znak, że to prawda.
- Cóż to za hałasy – Eli poderwała się na równe nogi. Megan było to obojętne. Pewnie kłócą się znów o to kto pierwszy wyrządzi jej krzywdę. Nie chciał ingerować w sprawy, które są jej zupełnie nie na rękę.

   Widząc jak Justin wychodzi z biura Marka Elizabeth zamarła na moment. Był taki nieświadomy, że jest tak blisko swej kobiety, ale ona.. Ona nie mogła mu tym razem pomóc.
 - Co tutaj robisz? – przywitała się z brunetem delikatnym uściskiem.
 - Mógłbym zapytać Cię o to samo – niewinnie spojrzała w jego tęczówki szukając odpowiedniego argumentu czemu się tutaj znalazła.
 - Wiesz… Próbujemy z Markiem jeszcze raz. - świadoma swego kłamstwa sama miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nienawidziła oszukiwać przyjaciół, lecz nie miałam wyjścia.
 - Więc może wiesz co zrobił z moją Megan? – widać, że był zdesperowany.
 - Jak to z Megan? Co jej się dzieje? – musiała grać na zwłokę. Nie potrafiła przyznać się, że wie gdzie Ona jest. Musiała chronić swojego synka.
 - Nieważne, muszę się zbierać, cześć – jak przygnębiony do niej podchodził taki sam również odszedł. Było Elizabeth go naprawdę żal. Nie chciałaby przeżywać tego co On. Co przeżywają oni. Poddałaby się już dawno, ale chyba nie mogła na to patrzeć..


- Nie opuszczę Cię tutaj choćby na chwilę, obiecuję – jej postawa zaintrygowała Megan. Przecież nie musiała jej pilnować. Wie już co blondynka mogła tutaj przeżyć i jest w stanie przeciwstawić się losowi, aby wyjść stąd cało. Jest w stanie znieść wszystko tylko by się stąd wydostać. Zrobi cokolwiek, aby móc w końcu opuścić te mury – Pomogę wydostać Ci się stąd – dodała po chwili.
 Megan nie bardzo w to wierzyła. Nie miała pojęcia jaki wpływ ma na tych facetów. Może wcale nie potrafi nic wnieść tylko chceMegan dodać otuchy. Nie umiała tego rozgryźć. Było jej ciężko.
    - Nie wierzę już w nic, jedynie czego na obecną chwilę pragnę to odprężenia – ciało jej się trzęsło – proszę załatw mi choć odrobinę. Jedną małą dawkę – dodała zdesperowana.
    - Megan.. – skarciła ją wzrokiem. – Nie możesz, musisz odpuścić. Powstrzymać się – prawie, że krzyknęła. Rozumiała jej rozczarowanie swoją osobą, ale to było silniejsze od niej. Ona już nie radziła sobie bez tego. Musiała zaznać smaku ulgi. Musiała odetchnąć od problemów. Chciała zapomnieć. A ten sposób odciążenia od rzeczywistości był najlepszy. Sprawiał najwięcej przyjemności.
    - To takie trudne. Nie umiem powstrzymać się od kolejnej dawki – partia łez spłynęła po jej policzku. Była już bezsilna. To wykańczało Megan od środka. Było naprawdę okropne.
    - Nie możesz się poddać. Masz dla kogo stąd wyjść – skarciła ją mimowolnie. Wdrążała we nią wszelkie wskazówki jakby co najmniej była starszą siostrą. Irytowało to bardzo. Nie lubiła jak ją ktoś pouczał.
    - Masz dla kogo walczyć – powtórzyła ponownie jakby co najmniej  narzeczona Justina miała zaraz umrzeć. To takie zrozumiałe dla jej postawy, lecz jej naprawdę było ciężko. Odstawić silne dragi to jakby odstawić miłość, której ofiarowałaś dni na „zawsze”. Jej nałóg… Jej nałóg był nie do spisania. Przerażał sam siebie. To nieuniknione spotkanie z białą śmiercią paraliżowało jej głód.
    - Gdybyś spędziła chociaż tutaj trzy dni wzięłabyś bez zastanowienia – wychrypiała śmiejąc Elizabeth się w twarz. Nikt nie wytrzymał, by tego co Ona. Okrągłe trzy miesiące chciałaby wyciąć z życiorysu, lecz nie umiała.
    - Co masz na myśli? – zlekceważyła jej zachowanie – Megan co Mark Ci wyrządził? – uśmiech na jej twarzy zamienił się w grymas. Nienawidziła o tym wspominać, a co gorsza opowiadać. Nawet nie umiałaby  za to się zabrać.
    - El słuchaj.. Nie ufaj im, bo gdy się odwrócisz oni wbiją Ci nóż w plecy – oddychała głęboko na każde wspomnienie z minionych trzech miesięcy.

„ – Współpracuj suko – przeciągnął ją za włosy przez łóżko. Ból przeszywający każdą cebulkę wywoływał spięcie. – Ile jeszcze zniesiesz? – spojrzał na Megan  kontynuując – Śmierć Justina zniesiesz? Czy może zaczniemy bawić się o wiele ostrzej? – przewrócił jej drobne ciało na brzuch, a jednym szarpnięciem noża rozciął koszulkę na plecach. Gula w gardle dziewczyny  stanęła do momentu, gdy krzyk wydobył się z jej ust w momencie nacięć na skórze. Łzy spływały jedna za drugą. Jej plecy z każdą minutą krzyczały o litość. Ból przeszywający ciało na wskroś ryczał od katorgi. – Nadal będziesz tą silną kobietą? – zaśmiał się, a pozostawione rany zaczęły niemiłosiernie szczypać. Wiła się na łóżku błagając, aby przestał. Był nieugięty. Sól z woreczka, którą na nią wysypywał piekła na jej ciele niemiłosiernie.. „



     - Kurwa wszystko poszło nie tak – szatyn krzyknął uderzając w worek treningowy. Był wściekły. Gdyby teraz dali mu broń rozstrzeliłby całą trójkę. Był zły na siebie, że nie rozejrzał się po pomieszczeniu. – Będę musiał tam wrócić – dodał kontynuując wcześniejszą czynność.
    - A co Ci powiedział? – jego przyjaciel w końcu raczył się odezwać.
    - Że mogłem sfałszować, muszę czekać – uderzał o worek coraz mocniej wyobrażając sobie, że to twarz tego kretyna. Naprawdę był zdenerwowany. Był zdolny do wszystkiego.
    - Oby tylko nie zrobił jej krzywdy, gdy dowie się, że to wszystko ściema – nie mogł tego słuchać. Przyglądając się jego obojętnej postawie rzucił się na Jackoba z pięściami. Nie wiedział nawet co go do tego zmusiło. Jego umysł był na tyle wściekły, że nie funkcjonował prawidłowo.
    - Dobra gościu już ! – siłował się z nim, a Justinowi jakby wszystko odeszło. Otrząsnął się, gdy ujrzał krew cieknącą  nosa i wargi przyjaciela.
    - Kurwa przepraszam stary – wychrypiał ze skruchą. Było mu wstyd.
    - Zasłużyłem sobie, nie powinienem mówić takich rzeczy przy Tobie – splunął krwią kierując się jak śmiał zgadnąć w stronę kuchni, by przemyć twarz i wyciągnąć lód. To najlepsze rozwiązanie.
    Podążył tuż za nim, aby znów go przeprosić. Naprawdę nie chciał. Adrenalina płynąca w jego żyłach po prostu wypłynęła na środowisko dzienne. To było silniejsze od niego. Czasami nie potrafił się opanować.
    - Nie radzę sobie – naprawdę nie radził. Wszystko go wykańczało dobitnie. Tęsknił za jej dotykiem, towarzystwem, zapachem. Tęsknił za kobietą, którą tak bardzo kochał. Była dla niego całym pieprzonym światem.  Nadal jest, a on nie potrafię wyobrazić sobie dalszych dni bez niej. Musi ją odzyskać, bo zwariuje.  – Nadszedł czas – założył na siebie kurtkę.


    - Tom musimy się zbierać, namierzyli nas – do pomieszczenia wpadł jeden z nich bacznie przyglądając się Megan. Nie docierało do niej tak naprawdę nic. Świństwo jakie jej tutaj podawali otumaniało ją. Była wyciągnięta z reali i pozbawiona jakichkolwiek uczuć na świat dzienny.  – To wszystko przez tą sukę – był zdesperowany. W jego głosie można było usłyszeć przepływ strachu.
Automatycznie ze swych szarych spodni wyjął broń.
Zaczyna się coś co wcale nie wróży na waniliowe popołudnie.
     - To wszystko Twoja wina – wymierzył. Przełknęła nerwowo ślinę analizując minimalny ruch każdego z osobników w pomieszczeniu.
To działo się tak nagle.
    Jeden oddany strzał, a za chwilę chwila słabości, multum krwi wokół i pospolita ciemność..






BOOOOM! Mamy kolejny rozdział! Zagadki po woli się rozwiązują, a akcja u Megan zaczyna wrzeć. Co się tam dzieje? O matko! 
Troszkę zawiodłam się w ostatnich komentarzach, ale no cóż kokosów od razu nie zbiorę. Przygotowana jestem. Mogę podziękować za ponad 2tyś wyświetleń ! 
Aczkolwiek teraz mogę zachęcić Was do komentowania tego rozdziału. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wasza opinia jest dla mnie ważna. Najważniejsza. !!! 
Jeśli byłby ktoś chętny to prosiłabym o rozpowszechnianie tego bloga! Zależy mi na tym. 
Możecie dać #RT na @ORffPL . Tweetować, tweetować z hasztagiem ! 
Jestem wdzięczna za każdy komentarz, a więc : 

Czytasz - Skomentuj ! 






9 komentarzy:

  1. twój blog bardzo mi się podoba. jestem pewna że zostanę na dłużej:)
    zapraszam do siebie http://risque-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Czekam na nn i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń

  3. O boże!
    Pisz, co dalej, bo chyba zwariuje, jak nie będę wiedzieć.
    Jeju, wspaniały, ale jak zwykle emocjonujący rozdział.
    Kocham to opowiadanie! ♥

    Pozdrawiam,
    Karolina (Bloblo)

    OdpowiedzUsuń
  4. trochę źle się czyta kiedy najpierw piszesz w pierwszej osobie po czym nagle pojawia się trzecioosobowa narracja :/
    poza tym genialne opowiadanie! czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz mi.
      Dziś poświęciłam trochę czasu, aby zmienić całe opowiadanie w trzecią narracje. Od samego prologu do rozdziału szóstego. Może to nie wiele, ale jednak.
      Za wszelkie niedogodności naprawdę przepraszam i teraz już powinno być w porządku.
      Jako narrator o wiele lepiej będzie mi pisać !

      Usuń
  5. O Jezu! Dlaczego w takim momencie?!?!? Rozdział jest świetny. Nie mogę się doczekać następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak możesz w takim momencie?! :( Od 1 rozdziału opowiadanie trzyma w napięciu :) Jeju Lubie takie opowiadanie jak się coś dużo dzieje :) Rozdział super. Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń