Czytasz - Skomentuj !!
Zdruzgotany oddajesz
strzał w tarcze namiętności. Stoisz z bronią w dłoni na strzelnicy marzeń, by
uwarunkować miłość, która w promieniu kilku metrów gaśnie. Zaintrygowany
zdolnością zmysłów pogłębiasz swe nadzieję rosnące w siłę bezpodstawną. Po
prostu nie potrafisz pogodzić się z realiami, które wyniszczają Cię od środka. Zguba,
której szukasz onieśmiela Twój plan działania. Rzeczywistość w której się
pogłębiasz przyćmiewa Cię. Wywołuje wiele krzywd, a jej słowa o zapomnieniu
przywołują masę bólu.
W głowie analizujesz tylko
słowa „kto mówi?”, które tak bardzo
wyrządziły Ci wstręt. Jak mogłeś pozwolić na niedosyt w tej historii. Wywołałeś nie tylko ból swej osobie, ale i jej. Największą krzywdą jaką mogłeś jej
wyrządzić to zostawienie jej tu samą. Byłeś tak nieodpowiedzialny, że dziś
przeżywa ból psychiczny jak i fizyczny wyłącznie przez Ciebie.
Było mu ogromnie żal, że jego kobieta zareagowała tak na rozmowę telefoniczną. Nie mógł przyswoić
faktu jak mogło być to możliwe.
Nie pamiętała go. Nie
pamiętała..
- Musimy wymyślić coś
naprawdę porządnego. – wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie mogli ryzykować. Ten plan musiał być tak doskonały jak ucieczka Megan. Musieli się
przyłożyć.
- Spisałem już wszystko – odezwał się jego dowódca – Masz dokładne rysopisy naszego wojska. Każdą mapę, każdy słaby punkt. Musisz tylko przeanalizować dobitnie to jak przebiegnie wasze spotkanie. – przechwycił dokumenty – On nie może domyślić się, że to wszystko to bujda. Że to sfałszowaliśmy – dodał po chwili. Chłopak był mu wdzięczny. Naprawdę wdzięczny. Nikt nie zrobił tyle dla niego co Piter. Zawsze mógł na niego liczyć.
- Spisałem już wszystko – odezwał się jego dowódca – Masz dokładne rysopisy naszego wojska. Każdą mapę, każdy słaby punkt. Musisz tylko przeanalizować dobitnie to jak przebiegnie wasze spotkanie. – przechwycił dokumenty – On nie może domyślić się, że to wszystko to bujda. Że to sfałszowaliśmy – dodał po chwili. Chłopak był mu wdzięczny. Naprawdę wdzięczny. Nikt nie zrobił tyle dla niego co Piter. Zawsze mógł na niego liczyć.
- Oby tylko to się udało, bo
inaczej dłużej nie wytrzymam – wychrypiał na ostatnim tchu. Był już
zmęczony wszelką gonitwą. Chciał już tulić w ramionach swój cały świat.
Chciałby, aby ona już była przy nim.
*
- Rychło w czas obudziłeś
się Bieber – wysyczał przez zęby. Szatyn olał docinki. Chciał jak najszybciej odzyskać
swoją królewnę.
- Możemy przejść już do
rzeczy? – nabrał powietrza do płuc mając nadzieję, że cały plan wypali. – Tu
masz to co chciałeś – rzucił kopertą na stolik Marka. Był przygotowany na to, że
jeszcze dziś wyjdzie stąd z Megan. Nie chciał już przysparzać więcej bólu swej kobiecie.
Bacznie obserwował Justina i zapiski w kopercie. Analizował każdą mapę i stanowisko. Żołnierz miał tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Bacznie obserwował Justina i zapiski w kopercie. Analizował każdą mapę i stanowisko. Żołnierz miał tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
- Masz czego chciałeś, a
więc teraz chcę moją Megan – zmęczony całą sytuacją podniósł się z fotela.
Chciał mieć to już za sobą.
- Ty naprawdę myślisz, że
jestem taki głupi? – spojrzał na niego zza papierów – najpierw muszę sprawdzić czy nie
oszukujesz mnie.
- W czym miałbym Cię
oszukać?
- Może to sfałszowałeś – zmierzył go wzrokiem. Przez myśl przeszło mu wiele niewiadomych, lecz próbował grać na
zwłokę. Nie mógł pozwolić, aby Ona została tutaj jeszcze dłużej.
- Myślisz, że był bym na to
gotów? Robię wszystko, aby mieć z powrotem przy swym boku kochaną kobietę, nic
poza tym.
- Jakież to słodkie – zaśmiał
mu się prosto w twarz. Szatyn miał ochotę mu przywalić, lecz nie chciał ryzykować
krzywdy na Megan. Musiał grać czysto i zachować zimną krew. Mark nie mógł domyślić
się niczego. To Justin miał rozkładać karty.
- Słodkie czy nie słodkie
chce zobaczyć Megan – podirytowany krzyknął. Był naprawdę zniesmaczony całą
sytuacją. Mark go irytował.
- To nie polega na tym, że
zapomniałam. Mam zarysy pamięci – nabrała wiele powietrza do płuc, aby być
zdolna kontynuować – Pogłębiam swoją nić wspomnień. To nie tak, że wszystko
prysło, a ja zapomniałam. Pamiętam o Justinie, o rodzicach ale prochy ewidentnie
wyżarły mi głębsze zapotrzebowanie przeszłości. – westchnęła skołowana. Taka
była prawda. Wiele próbowała sobie przypomnieć, ale narkotyk ją osłabiał.
Osłabił silną wolę i chęci do życia. Ogłuszał i wszystko kojarzyłam jak przez
mgłę.
- Musisz to odstawić.
- Nie wiem czy potrafię. Przez te trzy miesiące dużo się wydarzyło – napawała się powietrzem.
- Nie wiem czy potrafię. Przez te trzy miesiące dużo się wydarzyło – napawała się powietrzem.
Było jej duszno poruszać błahe i lekkie w uczuciach wydarzenia.
Elizabeth może nie zupełnie była jej obca, aczkolwiek trudno było cokolwiek
przyswoić. Trudno miała rozgryźć przeszłość. Wspomnienia, które próbowała sobie przyswoić sprawiały ból. Nie potrafiła momentami odnaleźć się w
zaistniałej sytuacji. Dławiła się uczuciem wspomnień i prosiła o jakąkolwiek
namiastkę z przeszłości.
Zdruzgotana przyswojeniem
swej codzienności próbowała odgadnąć bieg zdarzeń. Pigułki ją po prostu
oszałamiały. Jakby próbowały skupić się na tym co miało wydarzyć się dziś.
Zamazywały melancholię z przed ostatnich miesięcy.
W końcu zamknięta i
odizolowana od społeczeństwa nie miała wielkiego pola do popisu. Zadowolić się
musiała tym czym ma. Może nie łatwo było przetrwać w tym bycie, ale była do
tego zmuszona. Każdy wymierzony policzek, cios i strzał ukucia był wymierzony z
premedytacją przez osoby mi zupełnie obce.
- Nie możesz przecież się
poddać, Justin czeka na Ciebie z utęsknieniem. Musisz zaprzestać takiego życia.
– Elizabeth przyglądała się Megan jakby co najmniej pouczała kogoś młodszego od siebie –
Musisz obudzić się z transu niepowodzeń. Ten biały proszek Ci nie pomoże,
uwierz.
- On mnie odpręża. Sprawia,
że zapominam o codzienności i.. – nie dane było dziewczynie dokończyć.
- I zapominasz przy tym o
ukochanym i rzeczywistości, w której powinnaś uczestniczyć – nerwowo poruszała
się po pomieszczeniu. Blondynka starała się analizować każdy zarys tej szklanej
wypowiedzi. Rozumiała, że to wpływa na jej niekorzyść, lecz bała się. Bała zaprzestać wszelkiego gówna, aby nie doprowadzić się do gorszego stanu
psychicznego. Odpuściła niektóre kwestie i to tyle.
-Myślisz, że jest mi łatwo? – spojrzała na nią – to śmieszne, że nie pamiętam nawet jaki głos miał mój mężczyzna, jakich perfum używał, a przez mgłę pamiętam jak wyglądał – uderzyła delikatnie nogą o poręcz łóżka. Była naprawdę ofiarą. Nie pamiętać banalnej rzeczy z podstawowego związku?
-Myślisz, że jest mi łatwo? – spojrzała na nią – to śmieszne, że nie pamiętam nawet jaki głos miał mój mężczyzna, jakich perfum używał, a przez mgłę pamiętam jak wyglądał – uderzyła delikatnie nogą o poręcz łóżka. Była naprawdę ofiarą. Nie pamiętać banalnej rzeczy z podstawowego związku?
- Mam dzień, gdy odłączałam
się i nie pamiętam nic. W dniu, gdy się tutaj pojawiłaś miałam totalną
zawieszkę, odcięcie od świata i nie przyswajałam żadnych doznań. – dodała.
Prawda była taka, że jednego
dnia nabierała sił, aby uciec stąd do Justina, którego wie, że kocham, a
drugiego wszystko było jej obojętne i nawet nie wie, że ma narzeczonego.
Zaburzenia jej psychiki były maksymalne. Odstawianie i przywoływanie
narkotyków było tym wywołane. Nigdy nie miała do czynienia z narkotykami.
Zazwyczaj trzymała się od tego z daleka, więc skutki uboczne w dzisiejszym
trybie zajęć to coś normalnego.
Choćby chciała wierzyć, że
wszystko się uda to nagle pojawiają się oni i faszerują ją tym świństwem. Miał naprawdę już przesyt i dość, ale gdy nie wzięła w odpowiednim czasie
odpowiedniej dawki w głowie krwawe myśli się załączają. Ma ochotę wtedy zrobić
sobie cokolwiek, aby nie wybudzić się już kolejnego dnia.
- Wiele musiałaś tutaj
przejść – odezwała się po dłuższej ciszy. To prawda. Nie było lekko ani słodko.
Tylko Megan jedyna wie ile przeżyła w tym obskurnym pomieszczeniu.
- Luksusowych wakacji tutaj
nie miałam. – na samą myśl przeszedł po ciele dziewczyny nieprzyjemny dreszcz.
- I ta szrama na ramieniu to
przez nich? – ponownie ją o to spytała. Wcześniej nie raczyła odpowiedzieć,
lecz teraz nabierając ogrom powietrza do płuc, Megan skinęłam głową na znak, że to
prawda.
- Cóż to za hałasy – Eli poderwała się na równe nogi. Megan było to obojętne.
Pewnie kłócą się znów o to kto pierwszy wyrządzi jej krzywdę. Nie chciał ingerować
w sprawy, które są jej zupełnie nie na rękę.
-
Kurwa wszystko poszło nie tak – szatyn krzyknął uderzając w worek treningowy.
Był wściekły. Gdyby teraz dali mu broń rozstrzeliłby całą trójkę. Był zły
na siebie, że nie rozejrzał się po pomieszczeniu. – Będę musiał tam wrócić –
dodał kontynuując wcześniejszą czynność.
Widząc jak Justin wychodzi z
biura Marka Elizabeth zamarła na moment. Był taki nieświadomy, że jest tak
blisko swej kobiety, ale ona.. Ona nie mogła mu tym razem pomóc.
- Co tutaj robisz? – przywitała
się z brunetem delikatnym uściskiem.
- Mógłbym zapytać Cię o to samo
– niewinnie spojrzała w jego tęczówki szukając odpowiedniego argumentu czemu
się tutaj znalazła.
- Wiesz… Próbujemy z Markiem
jeszcze raz. - świadoma swego kłamstwa
sama miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nienawidziła oszukiwać przyjaciół,
lecz nie miałam wyjścia.
- Więc może wiesz co zrobił z
moją Megan? – widać, że był zdesperowany.
- Jak to z Megan? Co jej się
dzieje? – musiała grać na zwłokę. Nie potrafiła przyznać się, że wie gdzie Ona
jest. Musiała chronić swojego synka.
- Nieważne, muszę się zbierać, cześć
– jak przygnębiony do niej podchodził taki sam również odszedł. Było Elizabeth
go naprawdę żal. Nie chciałaby przeżywać tego co On. Co przeżywają oni.
Poddałaby się już dawno, ale chyba nie mogła na to patrzeć..
- Nie opuszczę Cię tutaj
choćby na chwilę, obiecuję – jej postawa zaintrygowała Megan. Przecież nie
musiała jej pilnować. Wie już co blondynka mogła tutaj przeżyć i jest w stanie
przeciwstawić się losowi, aby wyjść stąd cało. Jest w stanie znieść wszystko
tylko by się stąd wydostać. Zrobi cokolwiek, aby móc w końcu opuścić te mury –
Pomogę wydostać Ci się stąd – dodała po chwili.
Megan nie bardzo w to wierzyła.
Nie miała pojęcia jaki wpływ ma na tych facetów. Może wcale nie potrafi nic
wnieść tylko chceMegan dodać otuchy. Nie umiała tego rozgryźć. Było jej ciężko.
- Nie wierzę już w nic,
jedynie czego na obecną chwilę pragnę to odprężenia – ciało jej się trzęsło –
proszę załatw mi choć odrobinę. Jedną małą dawkę – dodała zdesperowana.
- Megan.. – skarciła ją
wzrokiem. – Nie możesz, musisz odpuścić. Powstrzymać się – prawie, że
krzyknęła. Rozumiała jej rozczarowanie swoją osobą, ale to było
silniejsze od niej. Ona już nie radziła sobie bez tego. Musiała zaznać smaku
ulgi. Musiała odetchnąć od problemów. Chciała zapomnieć. A ten sposób
odciążenia od rzeczywistości był najlepszy. Sprawiał najwięcej przyjemności.
- To takie trudne. Nie umiem
powstrzymać się od kolejnej dawki – partia łez spłynęła po jej policzku. Była
już bezsilna. To wykańczało Megan od środka. Było naprawdę okropne.
- Nie możesz się poddać.
Masz dla kogo stąd wyjść – skarciła ją mimowolnie. Wdrążała we nią wszelkie
wskazówki jakby co najmniej była starszą siostrą. Irytowało to bardzo. Nie lubiła
jak ją ktoś pouczał.
- Masz dla kogo walczyć – powtórzyła
ponownie jakby co najmniej narzeczona
Justina miała zaraz umrzeć. To takie zrozumiałe dla jej postawy, lecz jej
naprawdę było ciężko. Odstawić silne dragi to jakby odstawić miłość, której
ofiarowałaś dni na „zawsze”. Jej
nałóg… Jej nałóg był nie do spisania. Przerażał sam siebie. To nieuniknione
spotkanie z białą śmiercią paraliżowało jej głód.
- Gdybyś spędziła chociaż tutaj trzy dni
wzięłabyś bez zastanowienia – wychrypiała śmiejąc Elizabeth się w twarz. Nikt
nie wytrzymał, by tego co Ona. Okrągłe trzy miesiące chciałaby wyciąć z
życiorysu, lecz nie umiała.
- Co masz na myśli? – zlekceważyła jej
zachowanie – Megan co Mark Ci wyrządził? – uśmiech na jej twarzy zamienił się w
grymas. Nienawidziła o tym wspominać, a co gorsza opowiadać. Nawet nie umiałaby za to się zabrać.
- El słuchaj.. Nie ufaj im, bo gdy się odwrócisz
oni wbiją Ci nóż w plecy – oddychała głęboko na każde wspomnienie z minionych
trzech miesięcy.
„ –
Współpracuj suko – przeciągnął ją za włosy przez łóżko. Ból przeszywający każdą
cebulkę wywoływał spięcie. – Ile jeszcze zniesiesz? – spojrzał na Megan kontynuując – Śmierć Justina zniesiesz? Czy
może zaczniemy bawić się o wiele ostrzej? – przewrócił jej drobne ciało na
brzuch, a jednym szarpnięciem noża rozciął koszulkę na plecach. Gula w gardle dziewczyny
stanęła do momentu, gdy krzyk wydobył
się z jej ust w momencie nacięć na skórze. Łzy spływały jedna za drugą. Jej
plecy z każdą minutą krzyczały o litość. Ból przeszywający ciało na wskroś
ryczał od katorgi. – Nadal będziesz tą silną kobietą? – zaśmiał się, a
pozostawione rany zaczęły niemiłosiernie szczypać. Wiła się na łóżku błagając,
aby przestał. Był nieugięty. Sól z woreczka, którą na nią wysypywał piekła na
jej ciele niemiłosiernie.. „
- A co Ci powiedział? – jego przyjaciel w
końcu raczył się odezwać.
- Że mogłem sfałszować, muszę czekać –
uderzał o worek coraz mocniej wyobrażając sobie, że to twarz tego kretyna.
Naprawdę był zdenerwowany. Był zdolny do wszystkiego.
- Oby tylko nie zrobił jej krzywdy, gdy
dowie się, że to wszystko ściema – nie mogł tego słuchać. Przyglądając się jego
obojętnej postawie rzucił się na Jackoba z pięściami. Nie wiedział nawet co go
do tego zmusiło. Jego umysł był na tyle wściekły, że nie funkcjonował
prawidłowo.
- Dobra gościu już ! – siłował się z nim, a
Justinowi jakby wszystko odeszło. Otrząsnął się, gdy ujrzał krew cieknącą nosa i wargi przyjaciela.
- Kurwa przepraszam stary – wychrypiał ze
skruchą. Było mu wstyd.
- Zasłużyłem sobie, nie powinienem mówić
takich rzeczy przy Tobie – splunął krwią kierując się jak śmiał zgadnąć w
stronę kuchni, by przemyć twarz i wyciągnąć lód. To najlepsze rozwiązanie.
Podążył tuż za nim, aby znów go przeprosić.
Naprawdę nie chciał. Adrenalina płynąca w jego żyłach po prostu wypłynęła na
środowisko dzienne. To było silniejsze od niego. Czasami nie potrafił się
opanować.
- Nie radzę sobie – naprawdę nie radził.
Wszystko go wykańczało dobitnie. Tęsknił za jej dotykiem, towarzystwem,
zapachem. Tęsknił za kobietą, którą tak bardzo kochał. Była dla niego całym
pieprzonym światem. Nadal jest, a on nie
potrafię wyobrazić sobie dalszych dni bez niej. Musi ją odzyskać, bo zwariuje. – Nadszedł czas – założył na siebie kurtkę.
- Tom musimy się zbierać, namierzyli nas – do
pomieszczenia wpadł jeden z nich bacznie przyglądając się Megan. Nie docierało
do niej tak naprawdę nic. Świństwo jakie jej tutaj podawali otumaniało ją. Była
wyciągnięta z reali i pozbawiona jakichkolwiek uczuć na świat dzienny. – To wszystko przez tą sukę – był
zdesperowany. W jego głosie można było usłyszeć przepływ strachu.
Automatycznie ze swych szarych spodni wyjął broń.
Zaczyna się coś co wcale nie wróży na waniliowe popołudnie.
- To wszystko Twoja wina – wymierzył.
Przełknęła nerwowo ślinę analizując minimalny ruch każdego z osobników w
pomieszczeniu.
To działo się tak nagle.
Jeden oddany strzał, a za
chwilę chwila słabości, multum krwi wokół i pospolita ciemność..
BOOOOM! Mamy kolejny rozdział! Zagadki po woli się rozwiązują, a akcja u Megan zaczyna wrzeć. Co się tam dzieje? O matko!
Troszkę zawiodłam się w ostatnich komentarzach, ale no cóż kokosów od razu nie zbiorę. Przygotowana jestem. Mogę podziękować za ponad 2tyś wyświetleń !
Aczkolwiek teraz mogę zachęcić Was do komentowania tego rozdziału. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wasza opinia jest dla mnie ważna. Najważniejsza. !!!
Jeśli byłby ktoś chętny to prosiłabym o rozpowszechnianie tego bloga! Zależy mi na tym.
Możecie dać #RT na @ORffPL . Tweetować, tweetować z hasztagiem !
Jestem wdzięczna za każdy komentarz, a więc :
twój blog bardzo mi się podoba. jestem pewna że zostanę na dłużej:)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://risque-ff.blogspot.com/
Super rozdział! Czekam na nn i życzę weny :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńO boże!
Pisz, co dalej, bo chyba zwariuje, jak nie będę wiedzieć.
Jeju, wspaniały, ale jak zwykle emocjonujący rozdział.
Kocham to opowiadanie! ♥
Pozdrawiam,
Karolina (Bloblo)
trochę źle się czyta kiedy najpierw piszesz w pierwszej osobie po czym nagle pojawia się trzecioosobowa narracja :/
OdpowiedzUsuńpoza tym genialne opowiadanie! czekam na następny rozdział :*
Wybacz mi.
UsuńDziś poświęciłam trochę czasu, aby zmienić całe opowiadanie w trzecią narracje. Od samego prologu do rozdziału szóstego. Może to nie wiele, ale jednak.
Za wszelkie niedogodności naprawdę przepraszam i teraz już powinno być w porządku.
Jako narrator o wiele lepiej będzie mi pisać !
Super
OdpowiedzUsuńO Jezu! Dlaczego w takim momencie?!?!? Rozdział jest świetny. Nie mogę się doczekać następnego:)
OdpowiedzUsuńZastrzelili ją?! Haloooo :(
OdpowiedzUsuńJak możesz w takim momencie?! :( Od 1 rozdziału opowiadanie trzyma w napięciu :) Jeju Lubie takie opowiadanie jak się coś dużo dzieje :) Rozdział super. Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuń